WSTĘP
Ach,
jak dobrze jest mieć swój własny pokoik, swoją tajną bazę, w której można się
bawić
i śmiać do woli, ale i schować przed wszystkimi. Trzeba jednak pamiętać, że o
tę bazę trzeba czasami zadbać.
Och,
gdyby tylko sprzątanie mogło być tak samo fajne, jak robienie psot i bałaganu.
I co z tego, że potem potykamy się na porzuconej zabawce, albo stajemy bosą
stopą na klocku, którym chwilę wcześniej się bawiliśmy? Najważniejsza przecież
była świetna zabawa!
Dzieciaki-tak,
tak właśnie Wy, przyznajcie się, lubicie sprzątać w swoich pokoikach?
Och,
przepraszam, co za pytanie z mojej strony! Chyba na paluszkach jednej ręki
moglibyśmy wskazać tych z Was, którym sprzątanie sprawia przyjemność. Ale czy wiecie,
co może się wydarzyć, kiedy zapomnicie o sprzątaniu? Dziwne rzeczy zaczną się
dziać! Prawdziwie cudaczne rzeczy, bo właśnie wtedy małe cudaki zwane
Bałagankami wychodzą ze swoich kryjówek i cudują, bzikują na środku Waszych pokojów.
A wszystko to dzieje się, kiedy Wy słodko śpicie.
Tak,
pokój dziecka, to niezwykłe miejsce. Gotowa jestem zaryzykować i powiedzieć, że
to magiczne miejsce, w którym dzieją się rzeczy, jakie Wam się nawet nie śniły.
W każdym pokoju dziecka mieszkają wyjątkowi goście. Bałaganki. Tak, tak. Nie
bez powodu tak właśnie się nazywają. Bałaganki kochają bałagan, ale nie myślcie,
że im większy tym lepiej dla nich. Nie, nie. Nawet Bałaganki wiedzą, że wielki bałagan
nie jest dobry.
Spotkaliście
kiedyś prawdziwego Bałaganka? Otóż już teraz powiem Wam w sekrecie, że to
prawie niemożliwe, że trzeba mieć dużo szczęścia żeby jakiegoś poznać. Kiedy
jednak wysłuchacie tej opowieści, przekonacie się, że Bałaganki są bliżej niż Wam
się wydaje. Otaczają Was każdego dnia, nawet wtedy, kiedy zdaje się Wam, że
wokół nie ma żywej duszy, kiedy nie słychać nic poza Waszym oddechem. A może zauważyliście na Waszym dywaniku, który
leży na środku pokoju oderwany pomponik od czapki zimowej, albo włochatą
zabawkę Waszego psiaka, albo puchatą zawieszkę, którą Wasza mama nosi przy
kluczach? Otóż najprawdopodobniej pomyliliście się. To nie była żadna zabawka,
ani część waszej czapki ani też zawieszka Waszej mamy. Spotkaliście po prostu Bałaganka
nawet o tym nie wiedząc.
Udajcie
się więc do Waszych pokoików, usiądźcie wygodnie, a kto wie, może zwabione tą
barwną opowieścią Bałaganki zechcą się ujawnić, wyjść ze swoich norek i się
przywitać? Miejcie uszy i oczy szeroko otwarte, bo to, co wydaje się Wam
niemożliwe w tej chwili może się zrealizować. Pozwólcie sobie na odrobinę fantazji,
uwierzcie w cuda i wysłuchajcie opowieści do końca. Opowieści o dwóch małych
dziewczynkach Hani i Mani, które pewnej nocy spotkały Bałaganka.
Sami
się przekonajcie.
Dawno
dawno temu, za górami za lasami…. Ojoj nie, nie. To nie ta bajka. Nasza
wydarzyła się całkiem niedawno i nie tak daleko, tuż za zakrętem w małym
miasteczku, w małym domeczku, w małym pokoiku małych siostrzyczek.
Zbliżała
się wiosna, a z nią wiosenne porządki. W domu Hani i Mani zbliżało się jeszcze
jedno duże wydarzenie, na które cała rodzina, a zwłaszcza dziewczynki czekały
cały rok. Był to dzień ich urodzin. Obie przyszły na świat wiosną, więc rodzice
postanowili zorganizować dla nich wspólne przyjęcie. Chociaż oznaczało to nieco
więcej przygotowań, to dzięki pomocy
całej rodziny praca mijała w miłej atmosferze. Mama miała ręce pełne roboty, ponieważ
chciała sprawić, żeby dziewczynki w tym wyjątkowym dniu były szczęśliwe.
Oczywiście pracy było co niemiara. A to okna zakurzone po zimie, nie mówiąc już
o wszystkich rączkach odbitych na szybach przez dziewczynki, które z zapartym
tchem w długie zimowe popołudnia i wieczory obserwowały, jak śnieżne płatki
wirują w powietrzu i opadają na gałązki drzew pozbawionych liści. Obserwowały,
jak sikorki pełne wdzięczności zajadały słoninkę, którą w karmniku razem z
dziadkiem zawiesiły z początkiem zimy w trosce o zapełnienie brzuszków małych
ptaszków.
A
to trzepanie dywanów, na których nieraz rozsypała się miska chrupek
kukurydzianych zajadanych po obiedzie przez Hanię i Marysię, a to wiórki, które
zostały po wieczornych kolorowankach i struganiu kredek. Nie mówiąc już o
innych obowiązkach, które spoczywały w rękach mamy. Praniu, odkurzaniu, ścieraniu
kurzy.
Marysia
była jeszcze zbyt mała, aby zrozumieć, że każda pomoc jest na wagę złota. W
końcu miała dopiero dwa latka. Co prawda nie przeszkadzało jej to, aby bzikować,
biegać wokół stolika wesoło śpiewając czy wychlapując mleko ze swojej butelki.
O nie! Na takie zabawy Marysia zdecydowanie nie była za mała. I każdy, kto
patrzył na Marysię widział w niej małego pulchnego aniołka, który beztrosko z
uśmiechem na twarzy rozwesela wszystkich domowników wypełniając dom dźwięcznym
śmiechem. I wszystko by się zgadzało, gdyby tylko temu małemu aniołkowi od
czasu do czasu przyprawić malutki ogonek i dwa szpiczaste różki. Bo tylko domownicy
wiedzieli, co potrafi, kiedy tylko nie dostanie tego, czego właśnie chce.
Co
innego Hania. To mała pięcioletnia dziewczynka o szerokim beztroskim uśmiechu,
blond włoskach i delikatnych, zwinnych, dziewczęcych ruchach. Zupełne
przeciwieństwo Marysi. Ona już rozumiała, że trzeba pilnować porządku i pomagać
przy codziennych obowiązkach.
I chociaż nie zawsze udawało się jej to realizować, to widać było, że bardzo
się stara. Wystarczyło na nią czasami ukradkiem zerknąć, by zobaczyć, jak
próbuje powtarzać czynności wykonywane przez mamę.
No,
ale przecież nie chodziło już tylko o zwykłe sprzątanie, ale o przygotowania do
urodzin, na których miało zjawić się sporo gości. Zaproszono cztery wesołe kuzynki. Choć każda
była w innym wieku, to w zabawie świetnie potrafiły się dogadywać. Kiedy bawiły
się w rodzinę od razu wiedziały, która jest mamusią, a która córeczką. Oprócz
kuzynek w odwiedziny miały przyjść również koleżanki Hani i Mani z przedszkola oraz
żłobka.
Tort
był już zamówiony- oczywiście miał to być jednorożec z tęczową grzywą i różowym
rogiem na środku czoła o smaku truskawek i bitej śmietany. Mamusia dziewczynek kupiła
też plastikowe kubeczki i talerzyki oraz serwetki, na których również namalowana
była ta bajkowa postać. Teraz trzeba było tylko posprzątać pokój i zrobić
miejsce na okrągłym stoliku, aby można było ładnie wszystko ułożyć. Hania,
bardzo chętna do pomocy, szybciutko zabrała się za układanie zabawek, książek i
lalek. Zaścieliła też swoje łóżeczko, a kołderkę przykryła puchatym kocem, na
którym namalowane były czarne kotki. Chociaż to jeszcze nie dzisiaj przypadał
dzień urodzin, to Hania wiedziała, że łóżeczko ścielić należy każdego dnia. Wyniosła
też brudne ubranka do prania, bo dobrze wiedziała, że w garderobie stoi duży
kosz, do którego należy wrzucać poplamione rzeczy. Mama była z niej bardzo
dumna. Nawet mała Marysia zerkała na Hanię i nieudolnie próbowała wrzucać
malutkie zabaweczki do pudełeczek. Wyciągała też z szafy czyste bluzeczki i
zanosiła je do kosza z brudnym praniem. Nic więc dziwnego, że potem mama miała
całe sterty prania.
Dzień urodzin zbliżał się wielkimi
krokami. Z samiutkiego rana, kiedy tylko pierwsze promyki słońca dotarły do
pokoju, Hania zerwała się z łóżka, pobiegła do mamy do kuchni i z radością
zabrała się do pomocy przy przygotowywaniu przekąsek dla gości. Na szczęście
mama zdążyła rano pojechać po zakupy. Chociaż nie obyło się bez niespodzianek.
A to zapomniała portfela, w samochodzie było mało paliwa, a truskawki do
babeczek były wykupione. Na szczęście mama wróciła po portfel, odwiedziła kilka
sklepów w poszukiwaniu truskawek, a w drodze powrotnej pojechała po paliwo.
Można było więc rozpocząć przygotowania. Hania rozkładała na talerzu ciasteczka
i owoce. Do osobnych kubeczków wsypała paluszki i orzeszki. Pomogła nawet mamie
przygotować lemoniadę, bo sama uwielbiała ten cytrynowy napój nie mówiąc już o
tym, ze czasami ukradkiem podbierała cytrynę i lizała ją, mocno się przy tym
krzywiąc.
Po przygotowaniach w kuchni ubrała nową
sukieneczkę. Jak przystało na mała modelkę sukienka była różowa i obszyta mieniącymi
się kolorami tęczy cekinami. Poprosiła też mamę o zaplecenie warkoczyków, do
których będzie mogła założyć błyszczącą opaskę. A że Hania była wzorem dla
małej Marysi, to ta, choć jeszcze miała króciutkie włoski też chciała założyć
opaskę i kolorową sukienkę.
Wszystko było już gotowe. Dziewczynki wystrojone,
stolik nakryty, przekąski gotowe. Nawet mama i tata wyglądali jakoś inaczej,
bardziej odświętnie. Jeszcze tylko słodkie babeczki, których zapach unosił się
w całym domu potrzebowały kilku minut, by idealnie smakować i wyglądać na
urodzinowym stole. Teraz z niecierpliwością
wszyscy wyczekiwali gości. Według rozesłanych zaproszeń wszyscy mieli zjawić
się na godzinę piętnastą. Och, jak ten czas się dłużył dziewczynkom. Nie minęło jednak kilka chwil, kiedy w
drzwiach stanęły koleżanki i kuzynki Mani i Hani. Radości było, co nie miara. Wszystkie
mocno się uściskały i ruszyły do pokoju dziewczynek do wspólnej zabawy. W domu od razu
zrobiło się gwarno i wesoło. Było więcej niż pewne, że po całym dniu wspólnego
szaleństwa pokój dziewczynek będzie nie do poznania. I to nie w tym dobrym
znaczeniu. Ale to był jeden jedyny dzień w roku, więc mama nie chciała zwracać
im uwagi na porządek, a tym samym psuć dziewczynkom zabawy.
Z pokoju dobiegały radosne śmiechy, ale od
czasu do czasu słychać było dziwne odgłosy, jakby coś spadało albo przewracało
się. A to książki spadły z półki na podłogę, kiedy dziewczynki próbowały wyciągnąć
bajkę, która wyjątkowo im się spodobała, a to zatrzaskujące się drzwi szafy,
kiedy wszystkie zdecydowały się przebrać w sukienki Hani. Z każdym głośniejszym
hałasem mama zaglądała do pokoju, aby upewnić się, że nikomu nic się nie stało
i za każdym razem wracając do kuchni była coraz bledsza. Wiedziała, że przez
kolejny dzień będzie robiła porządki po urodzinowym przyjęciu.
Przyszedł też czas na dmuchanie świeczek
na jednorożcowym torcie i wspólne „sto lat” odśpiewane przez wszystkich zaproszonych
gości. Tak na wspólnej zabawie minął wszystkim cały dzień.
Kiedy nadszedł wieczór, dziewczynki ze
łzami w oczach żegnały się z kuzynkami i koleżankami długo i bardzo czule.
Hania i Marysia były tak zmęczone, że nawet nie zdołały pokazać mamie
upominków, które otrzymały. Co prawda zaczęły ściągać ozdobny papier, w który
zawinięte były prezenty, ale sprawiło to tylko, że na środku pokoju oprócz
całego bałaganu znalazła się jeszcze sterta podartych papierków.
Na szczęście mama rozłożyła szybciutko łóżko,
ułożyła dwie puchate poduszeczki oraz kolorową kołderkę i ściągając im przez
sen buciki, pozwoliła zasnąć w ubrankach. Zaśpiewała im jedną kołysankę,
ponieważ był to ich wspólny wieczorny rytuał i sama zmęczona całodzienną pracą
usiadła z tatusiem na wygodnej kanapie. Chcieli razem spokojnie obejrzeć film,
ale mama zmęczona po całym dniu położyła głowę na ramieniu taty i szybciutko
zasnęła.
W środku nocy Hanię
zbudziły dziwne odgłosy.
-Bałaganko! Bałaganko!
Gdzie jesteś?!- ktoś wołał cichutkim, piskliwym głosikiem.
Hania w pierwszej chwili po przebudzeniu,
pomyślała, że coś się jej przyśniło, więc przyłożyła głowę do poduszki i poszła
spać dalej. Ale sytuacja się powtórzyła. Tyle tylko, że teraz słyszała nie
jeden, ale kilka różnych głosików, które wołały jakąś Bałagankę. Szybko podniosła
główkę z poduszki i zaczęła się rozglądać. Choć było ciemno, to blask księżyca
oświetlał pokój dziewczynki. Sama nie mogła w to uwierzyć. Na szczycie góry,
która powstała z podartego papieru prezentowego, na samym środku pokoju stało
dziwne włochate stworzonko. Wyglądało, jakby puchaty pomponik oderwany od
zimowej czapki. Nie większe było niż malutka figurka wyciągnięta z jajka
niespodzianki. Ale dobry wzrok Hani szybciutko dostrzegł napuszone włoski
stworka. A był to właśnie Bałaganek. W pierwszej chwili nie zauważył, że jakiś
człowiek go dostrzegł, ale po chwili zrozumiał, że Hania z uwagą się mu
przygląda. A że był najodważniejszy ze wszystkich Bałaganków zamieszkujących
pokój dziewczynek, postanowił się przedstawić. Choć mówił bardzo cichutko, to
dzięki temu, że w domu wszyscy spali, Hania była w stanie usłyszeć jego głos.
-Witaj Haniu, jestem Bałaganek i razem z
moją rodziną mieszkamy w Twoim pokoju. Uwielbiamy chować się między książkami,
które wypadły z półek na podłogę, albo pod ściągniętą przez Ciebie na środku
pokoju kolorową skarpetką. A że przypominamy malutkie pomponiki, nie zwracamy
na siebie szczególnej uwagi. Bardzo lubimy nieporządek, ale w Twoim pokoju po
urodzinowym przyjęciu panuje tak wielki bałagan, że zaginęła w nim moja
siostrzyczka- Bałaganka. Chciała wszystkim pokazać jak bardzo jest odważna i
sama wyruszyła na nocny spacer. Teraz, razem z Tatą Bałagankiem i Mamą
Bałaganką wszędzie jej szukamy już od kilku godzin i nie możemy jej odnaleźć.
Hania nie zastanawiając się długo
poprosiła Bałaganka, aby ten opowiedział jej, jak wygląda jego siostrzyczka, by
łatwiej było ją odnaleźć.
-Bałaganka jest moją ukochaną siostrzyczką.
Ma puchate, różowe włoski, które na co dzień wyglądają jak mały pomponik. Tym
razem jednak zaplotła je w dwa małe warkoczyki, aby okruszki, które spadły na
ziemię po Twoim urodzinowym torcie nie skleiły jej włosków. Co prawda nazywamy
się Bałagankami, ale sami lubimy nosić czyściutkie ubranka. Lubimy, kiedy w
Twoim pokoju jest troszkę nieporządku, bo wtedy nasze nocne spacery są
ciekawsze. Możemy udawać, że walczymy z wielkim zabawkowym smokiem, albo
wspinamy się na sterty książek leżących na dywanie, albo też jeździmy malutkim
czerwonym autkiem, które leży między Twoimi zabawkami-powiedział Bałaganek.
-Ale pytałaś mnie jak wygląda moja
siostra. A więc Bałaganka ma na sobie śliczną sukieneczkę w polne maki oraz
malutkie kaloszki, które ochronią jej stópki przed kałużami z rozlanej na
podłodze lemoniady. Jej buzia ma brzoskwiniowy kolor, policzki pokrywają
rumieńce, a w jej niebieskich oczkach odbija się cały blask księżyca. Ech,
wiem, że czasami się kłócimy-zresztą tak jak Ty i Marysia, ale bardzo się
kochamy. Proszę, pomóż mi ją odnaleźć, bo bardzo za nią tęsknię-smutnym głosem
dodał Bałaganek.
-Wiesz Haniu, jest
jeszcze jedna ważna sprawa-dodał puchaty cudak. Bałaganka bardzo lubi śpiewać.
Choć nie do końca jej to wychodzi, to marzy o karierze piosenkarki i chciałaby
wystąpić na corocznym Balu Bałaganków. Ma taką swoją ulubioną piosenkę, którą
zawsze nuci, kiedy się boi. Chyba zaczynała się tak:
„Idę sobie ciemną
nocką i niczego się nie boję,
Bo odważna jestem
bardzo, o marzenia walczę swoje.
Mam futerko
kolorowe, głosik śliczny także mam,
Jaka zdolna i
zaradna dziś pokażę wszystkim Wam.
I nie boje się
niczego, smoka misia pluszowego,
bo bałagan mi
niestraszny- Bałaganek jest odważny.
Każdy dzisiaj
powie Ci, Bałagankiem dobrze być”.
-Może przekręciłem kilka wyrazów, ale mam
nadzieję, że pomoże Ci to w poszukiwaniach-powiedział.
Hania
nie zastanawiając się długo zabrała się do poszukiwań. Tyle tylko, że nie bardzo
wiedziała, od czego powinna zacząć. Wszędzie panował ogromny bałagan. Zabawki
porozrzucane były po całym pokoiku. Ubranka, które przed urodzinami wisiały na
wieszakach w szafie, teraz leżały w kącie pokoju. Ba! W kilku kątach pokoju. Na
stoliku leżały jeszcze plastikowe kubeczki- jedne puste inne niedopite, ale
wywrócone, więc prosto ze stolika na podłogę kapała z nich cytrynowa lemoniada.
Oj, nie lada wyzwanie czekało Hanię. Ale postanowiła, że się nie podda. W końcu
złożyła obietnicę, że odnajdzie Bałagankę. A musi to zrobić zanim słoneczko
pojawi się na niebie, bo Bałaganki w ciągu dnia zasypiają. Promienie słoneczne
otulają je jak ciepła kołderka i wprowadzają w długi, błogi, słodki sen.
-O
nie! Kiedy Bałaganka zaśnie, nie będzie śpiewała! Wtedy nie usłyszę jej
cieniutkiego głosiku i na pewno jej nie odnajdę!-zmartwiona krzyknęła.
Wzięła
głęboki oddech i zdecydowała, że zacznie od zebrania w jedno miejsce wszystkich
ubranek, które razem z dziewczynkami wyjęły z szafek. Potem zawiesi je na
wieszakach. Niestety niektóre rzeczy trzeba było poskładać i odłożyć na miejsce.
Szło jej troszkę opornie, bo chociaż czasami podpatrywała jak mamusia składa
jej ubranka, to, kiedy przyszło jej powtórzyć czynności mamy wcale nie było już
tak prosto. Ale Hania nie poddała się- w końcu obietnica to obietnica. Była już
na tyle duża, że wiedziała, że wszystkie spódniczki powinny być ułożone w
najniższej szufladzie, a bluzeczki w tej środkowej. Wiedziała też, że rajstopki
i skarpetki mają swoją własną szafkę. I chociaż to zadanie wydawało się nie
mieć końca, Hanie była bardzo wytrwała.
O nie!- ktoś tutaj idzie- pomyślała Hania.
Drzwi do pokoju się otworzyły, światło zaświeciło, a w progu stanęła mamusia.
Miała zaspane oczka, śmieszne pantofle na stopach i błyszczącą piżamkę, którą
na urodziny dostała od tatusia.
–
Haniu, dlaczego w Twoim pokoju ciągle świeci się światło?- cichym głosem
zapytała córeczkę.
Hania,
nie zastanawiając się zbyt długo powiedziała mamusi, że wstała napić się wody,
bo zabawy urodzinowe sprawiły, ze jest bardzo spragniona.
-No
dobrze Haniu, napij się szybciutko wody, wskakuj po kołderkę, bo zaraz obudzimy
Marysię, a wiesz jak potrafi być marudna, kiedy jest niewyspana- dodała mama.
Hania
bardzo żałowała, że nie powiedziała mamusi całej prawdy. Dobrze wiedziała, że
nie należy kłamać. Ale z drugiej strony wiedziała też, że mamusi pewnie ciężko
byłoby uwierzyć w to, co właśnie działo się w jej pokoiku. Niestety teraz musi
zgasić światło i położyć się do łóżka, żeby mamusia nie musiała ponownie jej
upominać.
Leżąc
na łóżeczku, cały czas zastanawiała się jak odnaleźć Bałagankę, ponieważ czasu
było coraz mniej. Wiedziała, że pozostali członkowie rodziny Bałaganków cały
czas próbują ją odnaleźć. Przypomniała sobie, że była kiedyś z rodzicami na rodzinnych
zajęciach dla małego majsterkowicza i tatuś kupił jej specjalną skrzyneczkę z
narzędziami. Była tam też mała latarka, która dzięki bateriom świeciła całkiem
jasno.
-No
dobrze, skoro mamy światło możemy wracać do poszukiwań Bałaganki.- z uśmiechem
na twarzy pomyślała Hania. Tylko, za co się teraz zabrać. Ubranka już złożyłam.
Mamusia na pewno bardzo się ucieszy, kiedy zobaczy jak bardzo się postarałam. A
może by tak teraz ułożyć wszystkie książeczki?
I
jak postanowiła tak zrobiła. Małe czytanki w twardych oprawach powędrowały do
małych książeczek na najniższą półkę, aby Marysia mogła sama po nie sięgnąć,
kiedy będzie chciała pooglądać obrazki. Czytać w końcu jeszcze nie potrafi, ale
uwielbia przeglądać zdjęcia zwierzątek i naśladować ich odgłosy. Większe książki
do większych, a te grające na osobną półeczkę. No z tymi to było hałasu, co
niemiara. Pan o wyjątkowo niskim głosie
z barwnej bajki zaczął głośno chrapać, kaczka z innej książki kwakała w
poszukiwaniu małych kaczątek, które gdzieś zaginęły, a z innej dolatywało głośne
„Hu, Hu! Hu, hu!”- to sowa z kolorowej bajki o zwierzątkach przypominała, że
jeszcze noc. Uf, jak dobrze, pomyślała Hania- mam jeszcze odrobinę czasu, aby
odnaleźć Bałagankę.
Przyszedł
i czas na układanie zabawek. Eh, Hania troszkę opadła z sił i zasmuciła się
mocno, ponieważ zabawek było strasznie dużo.
-Ale
może właśnie tam odnajdę Bałagankę? Może miała ochotę na przejażdżkę autkiem, o
którym mówił Bałaganek?- pomyślała.
-Nawet
gdybym bardzo się postarała, to na pewno nie zdążę ze wszystkim do rana –rozmyślała.
Pociągnęła
noskiem, a mała łezka kapnęła na błękitny papierowy parasol, jeden z tych,
które mamusia przypinała do kubeczków z kolorowymi napojami urodzinowymi. Tyle
tylko, że tym razem usłyszała cichutkie -uważaj, bo będę cały mokry! To mały
Bałaganek, który ciągle się kręcił po pokoju i razem z Hanią szukał swojej
siostrzyczki. Był już mocno zmęczony, bo to nie lada wyzwanie dla tak
malutkiego stworka przeszukać każdy kąt tak dużego pokoju. Ale chciał być bohaterem
i tym, który odnajdzie zaginioną siostrę. Myślał, że sam da radę przeszukać
wszystkie zakamarki. Bałaganek jednak pocieszył Hanię, że razem na pewno dadzą
radę i odnajdą malutką dziewczynkę.
Oczywiście,
zdarzyło się tak, że w czasie układania zabawek wszystkie ciuchcie i wagony
zaczęły grać, gwizdać i wydawać różne dźwięki. Hania nie musiała długo czekać,
kiedy do pokoju ponownie zapukała mamusia. –Haniu, kochanie, dlaczego już nie
śpisz? Rano będziesz bardzo zmęczona. Jednak Hani tak bardzo zależało na
znalezieniu Bałaganki, że wydychając głośno powietrze wydusiła szybko z siebie:
-Mamo, Bałaganka jest w opałach a tu jest
bardzo brudno, muszę szybciutko posprzątać. Chyba nie zdążę ze wszystkim!
Pomożesz mi? Proszę….
Hania
patrzyła na mamusię wielkimi jak grochy oczkami i czekała na jej reakcję. Bała
się, że znów będzie musiała położyć się do łóżka. Mimo to wiedziała, że
postąpiła słusznie mówiąc prawdę. Na szczęście mama Hani uznała, że dziewczynka
pewnie jest bardzo zmęczona i dlatego mamrocze dziwne rzeczy. Jednak uznała, że
skoro Hania bardzo chce posprzątać i potrzebuje pomocy, to chętnie jej pomoże.
Przyniosła worek na śmieci, do którego obie wrzucały brudne plastikowe
talerzyki i kubeczki oraz papierowe serwetki. Hania ukradkiem zerkała, czy aby
coś dziwnego nie ląduje w worku razem z innymi śmieciami. Potem, obie wzięły
ściereczki i wspólnie wytarły stolik oraz podłogę, które splamione były rozlaną
lemoniadą cytrynową. Jeszcze tylko miotła i łopatka i żaden okruszek nie
przyklei się do malutkiej włochatej nóżki Bałaganki.
-Nawet
przyjemne okazało się to sprzątanie pokoju z mamusią- pomyślała Hania.
Kiedy
pracowały wspólnie, z minuty na minutę robiło się coraz czyściej. Hania nawet
odnalazła kilka zabawek, którymi bardzo lubiła się bawić, ale gdzieś się
zawieruszyły. Teraz, kiedy mama poszła do kuchni zrobić sobie herbatę, mogła
wrócić do układania zabawek. Niestety ranek zbliżał się bardzo szybko więc
musiała się śpieszyć. Hania wzięła mały
koszyczek i zaczęła do niego wkładać te najmniejsze zabawki. Wiedziała, że to
ulubione zabawki Marysi, dlatego chciała, aby siostra rano miała się czym
bawić. Miała też nadzieję, ze może odnajdzie autko, o którym wspominał
Bałaganek a w nim jego siostrę. Jednak w samochodziku nikogo nie było. Potem
pozbierała wszystkie zabawkowe przekąski i talerzyki i ułożyła je w swojej
zabawkowej kuchni.
A
teraz misie. Wszystkie miały swoje miejsce na najwyższej półce, z której mogły
obserwować cały pokój i opiekować się Hanią i Manią. Różowy z białą kokardką
siedział obok brązowego w czerwonej kamizelce, a obok nich ten, który wyglądał
jak bajkowa świnka. Powolutku, stojąc na plastikowym krzesełku, sadzała
pozostałe Przytulanki zaczynając od największych. Układała je jedna koło
drugiej.
Ale ale-czy mi się tylko
wydaje, czy ktoś tutaj nuci piosenkę?- pomyślała Hania. Zerknęła na Marysię,
ale ta słodko spała. Kiedy przysłuchała się dokładniej, usłyszała coś o
kolorowym futerku i ładnym głosiku. Zaraz- pomyślała-czy przypadkiem nie tak
brzmiały słowa piosenki, którą Bałaganka lubi śpiewać? O tak! Muszę być coraz
bliżej!- podskoczyła z radości.
O!
Czy to nie moja ulubiona skarpetka zawieszona na różowej kredce wygląda jak
flaga na wietrze?-powiedziała do siebie Hania przyglądając się nieco dokładniej.
Wiecie, co zobaczyła między dwoma misiami, które nie opuściły swojej półki i z
góry wszystko obserwowały? Malutkie, przestraszone oczka wpatrujące się w nią
bez najmniejszego mrugnięcia. Rozpoznała po opisie, dwa małe warkoczyki, kaloszki
i sukieneczkę w maki, mimo że ta była cała mokra, bo zmoczyła się pod słodkim
wodospadem z lemoniady kapiącej ze stolika wprost na podłogę. Tak! To musi być
Bałaganka! To na pewno jest Bałaganka- uradowała się Hania. Ale kiedy chciała
zbliżyć się do niej o krok, mała Bałaganka ukryła się pod pluszową nóżką misia.
Hania delikatnie uniosła włochatą nogę pluszaka i przedstawiła się.
-Cześć,
jestem Hania. Twój braciszek Bałaganek prosił mnie, abym pomogła mu Cię
odnaleźć. Wszyscy się bardzo martwią i wszędzie Cię szukają. Chodź, pomogę Ci
zejść z półki i szybciutko zaniosę Cię do Twojej rodziny. Chociaż Bałaganka
początkowo była niezbyt ufna, uznała, że Hania wygląda na bardzo mądrą
dziewczynkę. Noi przecież tyle wiedziała o Bałagankach, że musiała wcześniej
jakiegoś poznać, który to wszystko jej opowiedział.
Łzom
radości nie było końca, kiedy Hania zaniosła malutką cudaczną istotkę do jej
rodziny. Wszyscy byli bardzo wdzięczni, za pomoc. Wiedzieli, ze bez Hani
musieliby wrócić do poszukiwań kolejnej nocy. A że mieli jeszcze chwilę czasu, Bałaganka
opowiedziała im wszystkim, co przydarzyło się jej podczas nocnego spaceru.
-Wiecie
co? To było straszne!-zaczęła Bałaganka.-Kiedy wyruszyłam na spacer, wydawało
mi się, że będzie to świetna przygoda! Ale już po paru minutach bardzo
żałowałam. Może i była to przygoda, ale nie tak świetna, jak mi się to
wydawało. W pokoju panował tak straszny bałagan, że zgubiłam drogę do
domu-dodała.
Na
te słowa Hania wstydliwie opuściła główkę, bo wiedziała, że to przez wygłupy i
zabawy urodzinowe Bałaganka wpadła w tarapaty.
-Kiedy
szłam przez pokój mijałam ogromne góry z ubrań wyciągniętych z szafy, wielkie
lemoniadowe kałuże, klejące się do wszystkiego okruchy po niedojedzonych
babeczkach, grające ciuchcie i śpiewające sowy, które machały swoimi
skrzydłami. Oczywiście na początku było miło. Po drodze odwiedziłam lecznicę
dla zwierząt, w której zabawkowa pani doktor badała małego kotka i chomika.
Miała biały fartuszek i słuchawki, dzięki którym mogła usłyszeć bijące serduszka
zabawkowych zwierzątek. Ach, gdybyście mogli to zobaczyć. Wstąpiłam też na
popołudniową herbatkę do innej laleczki, która zaprosiła mnie na swój taras na
chwilę odpoczynku i pyszne ciasteczko. Po odwiedzinach pomyślałam, że jeśli
wyjdę na najwyższą półkę, to łatwiej dostrzegę, w którym kierunku powinnam pójść.
Niestety schodząc ze ścieżki zgubiłam się, a w dodatku nie potrafiłam sama
zejść, ponieważ było dla mnie za wysoko i zbyt stromo. Pomyślałam też, że
przecież mogłabym zadzwonić do mojej rodziny, ale przecież Bałaganki nie
używają telefonów. Dzięki temu częściej się spotykają i ze sobą rozmawiają. I
chociaż czasami zdarzają się sytuacje, kiedy telefon byłby świetnym
rozwiązaniem, to jednak zawsze znajdują inne rozwiązanie.
-Ale
Haniu, Ty mnie zauważyłaś i pomogłaś. Bardzo Ci dziękuję. Wszyscy bardzo Ci
dziękujemy-zwróciła się z uśmiechem do dziewczynki.
Hania
patrzyła na Bałagankę, a w jej głowie pojawiło się chyba tysiąc myśli. Jedna za
drugą.
-Czy
to tylko wyobraźnia Bałaganki, czy moje zabawki naprawdę potrafią leczyć, bawić
się i pić herbatkę? Chyba już nigdy się tego nie dowiem. Ale to nic.
Najważniejsze, że wszystko się szczęśliwie skończyło-pomyślała.
Każdy
z tej przygody nauczył się czegoś mądrego. Hania wyjątkowo dużo zrozumiała.
Teraz już wie, że musi bardziej doceniać pracę innych. Zrozumiała, że jej
mamusia musiała się bardzo napracować, aby jej pokoik był czyściutki i
pachnący, by mogła przyjąć w nim swoich gości. A przecież o porządek należy się
troszczyć nie tylko, kiedy zbliża się jakaś wielka okazja. Każdego dnia
powinniśmy dbać o to, żeby w domu było czysto.
Hania
nauczyła się też, że zawsze należy dotrzymywać złożonych obietnic- tak jak tej
złożonej Bałagankowi. Kiedy obiecała zrobić wszystko, co tylko będzie w jej
mocy, by odnaleźć mu siostrzyczkę, tak właśnie zrobiła. Teraz wie, że jeśli ona
będzie potrzebowała pomocy, będzie mogła na nich liczyć.
Wiecie,
co jeszcze Hania zrozumiała? Że nawet, jeśli czasami pokłóci się z Marysią,
która pociągnie ją za warkoczyk, albo siłą odbierze jej ulubioną lalkę, to
najważniejsze jest to, że Marysia jest jej młodszą siostrzyczką, o którą należy
się troszczyć i uczyć ją, co wolno, a czym może innym sprawić przykrość.
Przypomniała
sobie jeszcze jedną ważną lekcję. Pamiętacie jak bardzo było jej źle, kiedy nie
powiedziała mamusi, po co tak naprawdę wstała z łóżeczka? Bardzo żałowała, że
od razu nie powiedziała całej prawdy, może mama by jej uwierzyła za pierwszym
razem i pomogła w poszukiwaniach Bałaganki? Od tamtego momentu postanowiła, że
będzie już zawsze mówiła prawdę.
Pamiętajcie
też, że z każdej opowieści możecie się nauczyć czegoś mądrego, czegoś, co
kiedyś może was pomóc.
Teraz,
kiedy już powoli słoneczko pokazywało się na horyzoncie, cała rodzina
Bałaganków razem z Hanią siedziała na kolorowym włochatym dywanie z szerokimi
uśmiechami. Wszyscy byli szczęśliwi, że poszukiwania w końcu się zakończyły, a
mała Bałaganka odnalazła się cała i zdrowa. W podziękowaniu małe puchate cudaki
nauczyły Hanię bałagankowego hymnu, który wspólnie śpiewały, kiedy tylko na
niebie pojawiał się księżyc, a one mogły beztrosko wyjść z ukrycia. Wspólnie,
więc razem zaśpiewali:
„Noc już ciemna, noc gwiaździsta,
Pełna wrażeń do nas przyszła.
My - wesołe Bałaganki,
bez pośpiechu, bez obawy,
śmiało opuszczamy norki,
już gotowe do zabawy!
Tańce, skoki, wygibasy,
My wesołki- nie smutasy.
Śpiewy głośne aż do rana,
cecha nasza wszystkim znana!”.
Na koniec wszyscy wybuchnęli głośnym
śmiechem.
- Może nie wszystkim znana, ale Hani na
pewno- dodał Bałaganek.
Marysia otworzyła szeroko swoje oczka i z
radością spojrzała na Hanię.
-Cześć Haniu!-cichutko powiedziała.
-Dobranoc Marysiu - szeroko ziewając powiedziała
Hania i obie zaczęły się głośno śmiać.
Bałaganki powędrowały do swoich kryjówek,
by tam zasnąć i spokojnie zaczekać na kolejną noc. Hania dowiedziała się też,
gdzie podziały się jej ulubione skarpetki, których brakowało jej do pary. To
niesforne Bałaganki zabrały je z szuflady i wsuwały się w nie, by jak pod
puchatą kołderką słodziutko zasnąć. Po tym zdarzeniu jeszcze nie raz w środku nocy do uszu Hani docierały
cichutkie śpiewy i okrzyki radości. Nie podnosząc głowy z poduszki uśmiechała
się delikatnie pod noskiem nie przeszkadzając Bałagankom w nocnych harcach. Tylko
od czasu do czasu machała im delikatnie ze swojego łóżeczka. Te wskakiwały
wtedy na kołderkę Hani i dawały jej malutkiego pstryczka w nos, który był dla
niej jak łaskotanie malutkim piórkiem.
Dzieciaki,
teraz już mi wierzycie? Kiedy będziecie spędzać czas w swoim pokoju rozejrzyjcie
się dokładnie wokół siebie. Nikt nie zna tego miejsca lepiej niż Wy sami. A
może coś wyda się Wam jakieś inne, dziwne, tajemnicze? Może to Bałaganki Was
obserwują? Zerkają na Was zza pluszowego misia? A może nawet chcą się z Wami
zaprzyjaźnić?
KONIEC